Błędy, porażki

Błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi
To sobotnie popołudnie było inne niż wszystkie….
Nie dlatego, że pogoda szczególnie nie dopisała albo było jakieś ważne święto. Jego inność polegała na wielkim wyzwaniu, które na mnie czekało. W tym dniu walczyłam o wejście do ścisłej czwórki na Mistrzostwach Świata w Karate Tradycyjnym.
Przed zawodami ciężko trenowałam, momentami ze łzami w oczach. Z bólu i z wysiłku nie miałam czasem siły wstać się z łóżka. Cały okres przygotowawczy byłam skupiona tylko na jednym celu – wygrać!

Niestety…  przegrałam.
Popełniłam błędy.
Schrzaniłam.
Zrobiłam nie tak, jak powinnam.
Zawiniłam.
Nici z moich planów…. bolało, bolało jak cholera. Nie wiem czy bardziej dlatego, że przegrałam w najgorszy możliwy sposób, czyli bez przyznania punktów, przez wskazanie sędziego, czy dlatego, że wiem co mogłam zrobić lepiej. Może dlatego, że byłam tak blisko i nic z tego nie wyszło.

Biłam się z myślami, obwiniałam siebie, że zawiodłam trenera, kibiców, kolegów i koleżanki z drużyny. Nie mogąc zasnąć zastanawiałam co zrobiłam źle.

Gdy leżałam już w łóżku, a we mnie kotłowały się złość, frustracja i pretensje, nagle dotarło do mnie, że właśnie w tym momencie przegrywam po raz drugi – przygrywam z samą sobą. Z teoretycznie niewidzialnym przeciwnikiem, który zna techniki walki zupełnie inne, niż te obowiązujące w dojo, że potrafi być atakującym i sędziującym jednocześnie… Wtedy coś we mnie pękło, coś się zmieniło. 

Zrozumiałam, że mam dwóch przeciwników – jeden to przeciwnik na macie, a drugi mieszka w mojej głowie.

To on swoim krytykującym głosem mówił mi, że powinnam zrezygnować z dalszej kariery. To on wyolbrzymiał błędy i traktował je jakby to miał być koniec świata. To on się denerwował, atakował i próbował znaleźć winnych. Gdy tak słuchałam tego wewnętrznego krytyka, zdałam sobie sprawę, że jest jeszcze jedna walka, którą muszę stoczyć – walkę z samą sobą, w której stawką jest coś znacznie większego, niż awans. Jest nią miłość do siebie.

Pamiętam, jak uśmiechnęłam się wtedy do siebie i zasnęłam. W niedzielę rano, po przebudzeniu, mając jeszcze zamknięte oczy pod analizowałam na spokojnie przebieg zawodów. Zatrzymywałam się tam, gdzie popełniłam błąd i zastanawiałam, co mogę zrobić lepiej następnym razem. Byłam spokojna. Nie irytowałam się. Zniknęły pretensje, spięcie i skoki emocji. Tej nocy stało się coś wyjątkowego – zaakceptowałam, że nie muszę już siebie atakować za popełniane błędy, że nie jestem maszyną, która zawsze ma funkcjonować idealnie, ale człowiekiem, który jak każdy będzie się mylił.

Zrozumiałam wtedy wiele ważnych rzeczy:

Że błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi.
Że ktoś, kto nic nie robi, niczego się nie nauczy.
Że jeśli ktoś uważa, że nie popełnia błędów, to żyje w świecie iluzji i samozachwytu albo nie stara się wystarczająco, bo robi zbyt łatwe rzeczy.
Że konsekwentne warunkowanie określonych reakcji – czy to w sporcie, czy w relacjach, czy w pracy – prowadzi do zbudowania pozytywnych nawyków i bycia lepszym.
Że wytykanie innym błędów zamiast dawania im konstruktywnego feedbacku boli.
Że im szybciej wyciągnie się wnioski, tym szybciej zabezpieczy się przed popełnieniem tego samego błędu po raz kolejny.

 

W poniedziałek byłam już na treningu. Zaczęłam przygotowania do kolejnego sezonu.

 

Drodzy!

Tamta przegrana była jedną z moich największych wygranych. 
Pozwoliłam sobie popełniać błędy. Przestałam wymagać od siebie niemożliwego perfekcjonizmu. Zaakceptowałam, że muszę X razy przegrać, by potem X razy wygrać. Zobaczyłam, że człowiek uczy się i wyciąga z porażek więcej, niż ze zwycięstw. Dotarło do mnie, że droga jest ważniejsza niż cel i że nieważne ile razy się przewracasz, ale jak szybko wstajesz i pomagasz innym iść prosto.

Dzięki temu zaczęłam łatwiej przyjmować konstruktywną krytykę. Z pokorą, cieszyć z wygranych i dziękować za porażki, bo jedne i drugie kształtują mój charakter.

I choć do dziś nie lubię, to już umiem przegrywać. Czasem w biznesie, gdy jakiś mój pomysł nie wypali. Czasem w domu, gdy się zdenerwuję. Czasem pisząc na blogu, gdy popełnię błąd lub coś przeoczę. Jednak za każdym razem staram się, by ten błąd nie powtórzył się więcej i za każdym razem myślę sobie: Anka, wyluzuj, jest ok., wszystkim się zdarza…i idę dalej przed siebie.

Jestem świadoma, że na tej drodze potknę się jeszcze nie raz.
I to jest ok. 
Naprawdę ok.
Pamiętajcie o tym:-)

Komentarze 26 komentarzy

Dołącz do dyskusji…

Komentarz jest wymagany

Podpis jest wymagany

Aniu mądre, szczere i dojrzałe przemyślenia . Wspaniale, że potrafisz w ten sposób tłumaczyć świat, motywować i wspierać innych. Musimy rzeczywiście najpierw same sobie dać miłość by mieć ją również dla innych . Ściskam cieplutko 🙂

Wspaniałe słowa! Dziękuję! Postaram się też tak myśleć 🙂

Wspaniałe słowa Pani Aniu! Dziękuję! Postaram się też tak myśleć 🙂

Miałam parę lat temu podobny przebłysk – jak miałam jakieś 18 lat. Generalnie dużo rzeczy dobrze mi wychodziło. Oczekiwano ode mnie nie wiadomo czego bo miałam “nie marnować talentów”. W pewnym momencie dotarło do mnie, że jeśli kiedykolwiek mam w czymś być naprawdę dobra, to muszę sobie wybrać jedną rzecz a całą resztę olać i zaakceptować, że nigdy nie spełnię oczekiwań otoczenia. Przestałam wtedy się spinać, zaakceptowałam żeby nie oczekiwać w tych innych rzeczach nic więcej ponad przeciętność. Wymagam od siebie w jednej dziedzinie a w innych to super jeśli cokolwiek. I to jest ok 🙂

Dziękuję Aniu tak łatwo zapomnieć ze jesteśmy tylko ludzmi w domu w pracy. Gdy upadamy zawsze jest ktos kto poda nam rękę i to jest piękne tylko musimy mu na to pozwolić. Zawsze sie znajdzie ktoś kto w odpowiednim momencie nas pocieszy tak jak ty. Pozdrawiam aby było wiecej takich ludzi jak ty.

Ten artykuł nie jest czymś zwykłym to jest BOMBA tak każdemu się zdarza nie tylko tobie a ludzie którzy walczą z myślami ze przegrali to ich wina powinni to przeczytać natychmiast ♥️ Tez mam tak i myśle : Wyluzuj ok ? Jest dobrze nie tylko ty popełniasz błędy każdy błąd jest po to żeby go naprawić ani nie popełniać tak jak ten ze się obwiniam!!!!!??? Pozdrawiam ?

Wspaniały wpis i dodający mega siły. Uwielbiam Panią za te wszystkie motywatory i nietylko ?? Szacuneczek ??❤❤❤

Aniu, dla mnie wpis bardzo na czasie, dziękuję ? Warto sobie wbić do głowy, że w dążeniu do celu liczy się cierpliwość (akceptacja własnych słabości) i wiara w to, że się uda. I choć czasem mam ochotę się poddać i zrezygnować, to powtarzam sobie, że wysiłek, pot i łzy nie powinny iść na marne. Tak że nieważne ile razy upadniesz, ważne czy potrafisz się podnieść. Każda porażka to doświadczenie, najważniejsze, to się nie poddawać ?

O jejku Aniu ty zawsze wiesz co powiedzieć i potrafisz zrobić to w taki sposób że w każdym słowie można odczuć twoje emocje oraz zastanowić się na swoich błędach bo niezależnie jaki to sport, zawsze mamy przeciwnika który nigdy w nas niewierzy i przeważnie jesteśmy nimi my sami. Pozdrawiam i dziękuję że pozowliłas mi to zrozumieć

Aniu kochana przyjedz na Kraków na event Proszę proszę . Będę ci tak pod każdym postem pisać bo cię uwielbiam a moim marzeniem jest spotkać ciebie. A jeśli nie przyjedziesz Na ten event to marne szansę że cię kiedykolwiek spotkam bo na obóz nie stać moich rodziców. Ściskam!:*

Aniu to jeden z najpiękniejszych twoich wpisów! Do bólu szczury, prawdziwy, ! Jesteś niesamowita inspiracja i motywacja! Twoje teksty nie są wymuszone , widać ze to o czym piszesz jest częścią ciebie ! Wzruszyłam się bardzo czytając ten wpis ! DZIĘKUJE !!!!!!! jesteś dla mnie nr 1!!!

Świetny artykuł! Przegrywanie to zdecydowanie nic pięknego i chyba nikt tego nie lubi, ale umieć wyciągnąć wnioski z błędów i nie zniechęcać sie – to naprawdę wielka sztuka – ja ciagle sie jej uczę.

Dzięki że podzieliłas się z nami swoim doświadczeniem. Post daje dużo motywacji i zachęca do refleksji. Każdy dzień jest kolejnym krokiem, drogą w dążeniu do realizacji celów i pracy nad swoim życiem. Dobrze ze popełniamy błędy i mylimy się, bo jesteśmy tylko ludźmi i to czyni też nas różnymi. A później potrafimy też docenić sukces i to co już mamy.
Pozdrawiam

Pani Aniu. Dziękuje pani za ten wpis. Dzięki temu zrozumiałam, że nie mogę stale wygrywać, choć bardzo bym chciała. Zawsze się złościłam gdy coś szło nie tak, ale teraz zrozumiałam, że przegrywanie też jest potrzebne by stać się jeszcze lepszym w tym co się robi.

Witam! Nazywam się Kasia. Jestem tu aby napisac pani jak ważna rolę odgrywa pani w moim życiu. Mam dopiero 15 lat, a dzięki Pani już wiele osiągnęłam. Dla mnie i tak jest Pani najlepsza. Moją pasją jest śpiew. Całkiem niedawno odniosłam porażkę, nie mogłam się pogodzić, lecz pomyślałam, że najlepsi rówież odnoszą porażki. Pomyślałam i tego się trzymam, że PORAŻKA to ogromna MOTYWACJA do dalszej pracy, do stawania się lepszym. Podczas obozu letniego Camp by Ann w 2017r przebyłam najdłuższa do tej pory trasę rowerem, jadąc tak naprawdę z wielką niewiadomą, nie liczyłam nawet na spotkanie z panią. Kiedy stałam pod bramą Dojo Stara Wieś karmiłam się myślą, że jest Pani tak blisko. Szczęściem od losu było to, ze udało mi się Panią spotkać, że udało mi się spotkac tak ważną, tak cudowną osobę. Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na Świecie. Nawet nie zdaje sobie Pani sprawy jak bardzo ważną osobą jest Pani dla mnie. Chciałam Pani najserdeczniej, z całego serca podziękować. DZIĘKUJĘ

Prawda ?? Aniu a jakich produktów używasz do włosów? I na długie rzesy? Pozdrawiam

Jestem przed egzaminem zawodowym, od niego zależy, którą drogą pójdę. Wczoraj się poddałam, jakby wszystko wokół było przeciwko mnie.
Dzisiaj ledwo wstałam. Z irytacją na fula, bez sił, z głową pełną oskarżeń. Myślę sobie aaa, zobaczę co Anka na blogu napisała. I co? Dobrze, że mogę na Ciebie liczyć. Zupełnie obca, a jednak… ❤ Wystarczy ręka, którą mi podajesz.